Jak kochać dziecko, które odchodzi
Autor recenzji: Darek Rubacha ▼
„Leukodystrofia metachromatyczna… Co za barbarzyńska nazwa! Nie do wymówienia. I nie do przyjęcia. Podobnie jak choroba, która się za nią kryje. Nazwa zupełnie niepasująca do mojej księżniczki, która stoi teraz przy drzwiach i klaszcząc w rączki, dopomina się o tort i świeczki. Na ten widok pęka mi serce. To nie do zniesienia. Moja pełna życia córeczka może umrzeć. Nie tak wcześnie. Nie teraz. Jeszcze przez chwilę powstrzymuję łzy – przytulam ją i włączam ulubioną kreskówkę. Zamykam drzwi. Thaïs uśmiecha się do mnie”.
Historia zaczyna się na plaży, gdzie Anne-Dauphine Julliand, dziennikarka mieszkająca w Paryżu, zauważa, że jej córeczka lekko powłóczy nóżką, a jej chód jest nieco chwiejny. Po serii badań lekarze stwierdzają, że ThaÏs cierpi na rzadką chorobę genetyczną, leukodystrofię metachromatyczną. Dziewczynce, która właśnie obchodzi swoje drugie urodziny, zostało zaledwie kilka miesięcy życia. Autorka składa swojemu dziecku obietnicę: „Będziesz miała piękne życie. Nie takie, jak inne małe dziewczynki, ale życie, z którego będziesz mogła być dumna. Życie, w którym nigdy nie zabraknie ci miłości”.
Niniejsza książka – świadectwo matczynej miłości i zaangażowania – opowiada o tym, w jaki sposób rodzice, rodzina, niania i przyjaciele spełnili złożoną ThaÏs obietnicę.
To książka o miłości matki do dziecka. To książka – dziennik, jak można kochać dziecko, które odchodzi. To książka opisująca jak można pogodzić się z tragedią największą dla rodzica w imię miłości, tej pełnej, tej sprawdzonej, tej dowodzonej czynami, obecnością i byciem. Nie znajdziemy tutaj złorzeczeń, obwiniania Boga. Wprost przeciwnie, jest uległość, zawierzenie i ufność w Boski plan zbawienia. Tego nam potrzeba w codzienności, w której często lepiej wiemy co trzeba i co należy się nam od niebios.