Modlitwa na topie!
„Nie ma w życiu problemu, którego by nie można rozwiązać za pomocą różańca” (s. Łucja z Fatimy).
Błogosławiony Jan Paweł II dał świadectwo o modlitwie różańcowej: „Różaniec to moja ulubiona modlitwa! Taka wspaniała modlitwa! Wspaniała w jej prostocie i jej głębi. Z głębi mojego serca zachęcam wszystkich do jej odmawiania”.
Z pewnością to wezwanie zostało usłyszane, więcej, różaniec – szczególnie w naszym czasie – stał się „modną” modlitwą, czy modlitwą na topie, jak powiedzieliby ludzie młodzi. Przywiązany do lusterka w samochodzie lub przy nocnej lampce, ukryty w kieszeni lub dyskretnie na palcu, odmawiany w metropoliach świata i na jego najbardziej zapomnianych krańcach.
Giganci duchowi: św. Maksymilian Kolbe, św. Brat Albert, św. Rafał Kalinowski, którzy dokonywali wielkich dzieł, zaczynali od prostych „zdrowasiek”. Błogosławiona Matka Teresa nieustannie odmawiała różaniec i zachęcała do tego innych. Święty o. Pio tak mawiał: „Odmawiajcie zawsze różaniec. I odmawiajcie go tak często, jak tylko możecie. Szatan stara się zawsze zniszczyć tę modlitwę, ale mu się to nigdy nie uda”.
Oczywiście różaniec nie jest modlitwą łatwą. Nie da się jej przyswoić szybko, potrzeba cierpliwości. Może towarzyszyć jej zniechęcenie i znużenie. Pomocą mogą być słowa małej Teresy od Dzieciątka Jezus, która powiedziała, że nie odmówiła w swoim życiu ani jednego różańca bez rozproszenia. Zdarza się, że myśli uciekają. Jednak różaniec to bezcenny czas spotkania z Bogiem.
Osobiście chwytam mocno różaniec zwłaszcza wtedy, gdy doświadczam chwil bezsilności. Nie brakuje ich w życiu duszpasterza, emigranta… Nie brakuje zapewne rodzicom i dzieciom, Polakom czy Francuzom.
Franciszek Salezy miał sześć lat, gdy opuścił rodzinny dom. Udawał się samotnie do La Roche, gdzie czekał nań zimny internat, obojętni nauczyciele i złośliwi koledzy. W dniu wyjazdu matka przytuliła go, zaprowadziła do kaplicy domowej, wyjęła z torebki różaniec i powiedziała: Włóż go do swojej kieszeni. Jak go będziesz całował, będziesz bliski nie tylko swojej Matki w niebie, ale i mnie. Gdyby ci się zachciało płakać, nie czyń tego, lecz módl się! Pan Bóg będzie z tobą, kochanie!
Gdy cierpliwie trwamy na modlitwie, Maryja przynosi w darze ufność, spokój i radość. Można zasmakować tej modlitwy. Karmić się nią każdego dnia.
Wilhelm Żelazny jako kilkunastoletni chłopiec został przywieziony do obozu Auschwitz-Birkenau w lipcu 1940 roku. Zapadł na ciężką chorobę płuc, a na dodatek był zmuszany do pracy ponad siły. Nie dał rady. Postanowił odebrać sobie życie. Na jego drodze pojawił się wówczas o. Maksymilian Maria Kolbe, który podarował mu swój różaniec. Wycieńczony i załamany psychicznie posłuchał o. Maksymiliana. Zaczął modlić się o siłę i nadzieję. Przeżył. Został zwolniony z obozu wiosną 1942 roku. Po latach przekazał otrzymany od zakonnika różaniec parafii św. Maksymiliana Marii Kolbego w Oświęcimiu.
A gdzie ty umieściłeś swój różaniec, ten otrzymany z okazji I Komunii świętej, przywieziony z pielgrzymki do Lourdes, La Salette, Fatimy czy sprezentowany przez przyjaciela?
Mówiono o Lagrange’u, jezuicie, jednym z twórców współczesnej biblistyki, że w ciągu dnia oddawał się jedynie trzem czynnościom: czytaniu gazet, studiowaniu Pisma Świętego i modlitwie na różańcu.
Może czytanie gazet czy studiowanie Pisma Świętego wielu z nas sprawia trudność, to z pewnością odmówić różaniec może każdy z nas. Szczególnie teraz – w październiku, miesiącu różańca.
Ks. Łukasz