Dlaczego Kościół katolicki nie praktykuje ubóstwa?

2 października 2012 13:57Komentowanie nie jest możliweViews: 4184

Tomasz Powyszyński ▼

Jednym z najczęściej wysuwanych zarzutów wobec Kościoła katolickiego jest zarzut dzierżenia zbyt wielkiego bogactwa. A przecież Kościół powinien dbać o zbawienie dusz swoich owieczek. Dlaczego więc te wszystkie złote kielichy, pozłacane ramy obrazów, pomniki i rzeźby z cennego kruszcu – przepych, nalanie bogactwem? Przecież to kłóci się ze słowami Jezusa Chrystusa, który nakazywał pozbyć się wszystkiego i iść za Nim. Są ludzie, którzy z tego powodu odchodzą od Kościoła i hołdują modnemu ostatnio, acz bzdurnemu hasłu: Bóg – tak, Kościół – nie. Czy da się uzasadnić takie postępowanie Kościoła?

Jest to niewątpliwie jeden z paradoksów katolicyzmu: bogactwo i ubóstwo. O tym i innych paradoksach, które dla niektórych są nie do pogodzenia, pisze ks. Robert Hugh Benson w książce pt. Paradoksy katolicyzmu. Ja w tym wpisie zajmę się jedynie tytułowym problemem.

Na samym początku warto zauważyć, że takie same zarzuty, jakie obecnie są wyciągane, by zaatakować Kościół katolicki, wykorzystywano dwa tysiące lat temu, by zaatakować Jezusa Chrystusa. Wystarczy sięgnąć do Pisma Świętego. Jak pisze ks. Benson, były to zarzuty: a to, że Chrystus dawał ludziom ziemski chleb, z drugiej strony – ofiarowywał chleb niebieski; a to, że troszczył się o ludzkie ciała (mamy przecież mnóstwo uzdrowień), z drugiej strony – nakazywał swoim uczniom poświęcić wszystko, co czyni życie cielesne wartościowym; a to, że siedział przy posiłku w domu bogacza, z drugiej strony – dobrowolnie głodował na pustyni. Nie można powiedzieć, że Chrystus nakazywał tylko i wyłącznie ubóstwo i rezygnację z dóbr materialnych. Cokolwiek Pan Jezus robił, świat ówczesny uważał, że postępuje niewłaściwie. A to uzdrawiał w szabat, a to pozwolił uczniom rozcierać zboże w dłoniach – to irytowało i budziło gniew.

Warto także przytoczyć fragment z Biblii o namaszczeniu w Betanii:

Gdy Jezus przebywał w Betanii, w domu Szymona Trędowatego, podeszła do Niego kobieta z alabastrowym flakonikiem drogiego olejku i wylała Mu olejek na głowę, gdy spoczywał przy stole. Widząc to, uczniowie oburzali się, mówiąc: «Na co takie marnotrawstwo? Przecież można było drogo to sprzedać i rozdać ubogim». Lecz Jezus zauważył to i rzekł do nich: «Czemu sprawiacie przykrość tej kobiecie? Dobry uczynek spełniła względem Mnie. Albowiem zawsze ubogich macie u siebie, lecz Mnie nie zawsze macie. Wylewając ten olejek na moje ciało, na mój pogrzeb to uczyniła. Zaprawdę, powiadam wam: Gdziekolwiek po całym świecie głosić będą tę Ewangelię, będą również opowiadać na jej pamiątkę to, co uczyniła» (Mt 26,6-13).

Zgodnie z poglądem tych krytyków, którzy uważają, że bogactwo w Kościele to coś niedobrego, Chrystus powinien solidnie ochrzanić niewiastę lub przynajmniej pogrozić palcem celem jej rychłego upomnienia, a następnie nakazać jej sprzedać olejek i pieniądze rozdać ubogim, jak chcieli Jego oburzeni uczniowie. Nie wiem, jak Wam, drodzy Czytelnicy, ale według mnie ta scena żywo przypomina to, co dzieje się we współczesnym świecie: Jazgot i wrzask krytykantów podnoszą się zawsze, gdy Kościół korzysta z bogactwa materialnego. To tylko pokazuje, że cokolwiek zarzuca się obecnie Kościołowi, kiedyś zarzucano Chrystusowi. A to z kolei dowodzi słuszności drogi, którą idzie Kościół.

Jak zostało powiedziane w Piśmie Świętym, nigdy nie można służyć i Bogu, i mamonie, jednak można sprawić, by mamona służyła Kościołowi oraz Bogu. Kościół jest umieszczony przez Boga w świecie ludzkim, materialnym, więc używa rzeczy, którymi dobry Pan Bóg obdarzył świat. A jak wiemy – wszystko, co Bóg stworzył, jest dobre (Rdz 1,31). Mamy więc dwie sfery, w których żyjemy – materialną oraz duchową. Dla Kościoła zawsze sfera duchowa człowieka będzie ważniejsza niż sfera materialna, więc jeżeli w jakiejś sytuacji trzeba dokonać wyboru, o którą z nich się zatroszczyć, to możliwość jest tylko jedna.

Na problem można spojrzeć jeszcze z innej strony. I tu kieruję swoje słowa głównie do panów: Panowie, każdy z nas zapewne chciałby, by jego kobieta wyglądała przepięknie. Dlatego chłopak kupując kwiaty dziewczynie, nie patrzy specjalnie na kwotę, jaką wyda. Perfumy dla niej także muszą być najwyższej marki (nieważne, że kosztują krocie). Suknia, naszyjnik – gdybyśmy tylko mieli odpowiednie pieniądze, wykupilibyśmy dla swojej wybranki najpiękniejsze ciuchy i ozdoby, jakie tylko byłyby w sklepach. I teraz, Panowie, odpowiedzcie na pytanie: Skoro słuszne jest umieszczenie diamentów wokół kobiecej szyi, to o ileż bardziej słuszne jest przyozdobienie nimi kielicha, w którym znajduje się prawdziwa krew Boga? Kościół jest majestatem Boga na ziemi, więc ma prawo do wszystkiego, co ziemia może dać.

Jest jeszcze jeden powód, by ów „przepych”, tak przeszkadzający wielu, można było uznać za uzasadniony: Mnie łatwiej byłoby odczuć potęgę mocy Bożej w ogromnej katedrze, przyozdobionej pięknymi rzeźbami, z bogato wystrojonym ołtarzem i dostojnymi obrazami w złotych, masywnych ramach, niż w byle jakim pokoiku, gdzie ani krzyża, ani obrazka nie uświadczysz. W takiej katedrze człowiekowi kolana same się uginają, ręce składają się do modlitwy, a myśli krążą wokół Boskiego piękna. Modlitwa i spotkanie ze Stwórcą stają się wtedy czymś niezwykłym, jakimś innym doświadczeniem, które trudniej byłoby osiągnąć w domu czy w jakimś mało estetycznym pomieszczeniu. Jeżeli nie mamy pod ręką takiej katedry, wtedy musimy korzystać z tego, co mamy, ale jeżeli jest możliwość skorzystania z pięknych rzeczy materialnych, by podkreślić Boską godność, to dlaczego tego nie czynić?

Jeżeli natomiast ktoś to uznaje, ale jednocześnie mówi, że Kościół nie powinien tak bardzo przyozdabiać się w dobra luksusowe, gdy na świecie istnieje tyle biedy i ubóstwa, to znaczy, że nie zdaje sobie tak naprawdę sprawy, co i o czym mówi. A mówi o instytucji, która, jeżeli chodzi o płaszczyznę charytatywną, w ciągu dwudziestu wieków zrobiła dla człowieka więcej niż prawdopodobnie wszystkie inne instytucje razem wzięte. Warto to przemyśleć i wziąć pod uwagę przy próbach wyprowadzania ciosów.

————–
Tomasz Powyszyński jest absolwentem politologii i filologii polskiej Uniwersytetu Śląskiego w Rybniku. Zajmuje się korektą i redakcją tekstów. Pod pseudonimem Emil Ruciński prowadzi blog apologetyczny: www.ciemnogrodzianin.blogspot.com.

Tekst pochodzi z książki Tomasza Powyszyńskiego “Jak rozmawiać z niewierzącymi o wierze i Kościele”. Do zamówienia w pakiecie ebooków Libenter.pl. Zobacz recenzję książki
.

Poleć innym!

  • Facebook
  • Twitter
  • Delicious
  • LinkedIn
  • StumbleUpon
  • Add to favorites
  • Email
  • RSS

Dyskusja

Tagi:
Email
Print
WP Socializer Aakash Web