Ruch Światło-Życie. Świadectwo
Magdalena Mach
Tak naprawdę wszystkie umiejętności praktyczne, które są niezbędne w mojej pracy, nabyłam właśnie na oazie. Studia dały mi jedynie podstawy teoretyczne, a raczej pozwoliły naukowo nazwać wszystko to, czego nauczyłam się na kursach animatorskich i w czasie posługiwania.
Alleluja. Mam na imię Magdalena. Od 13. roku życia jestem związana z Ruchem Światło-Życie (czyli 20 lat) i choć od kilku lat czynnie nie uczestniczę w życiu wspólnoty oazowej na parafii – z uwagi na obowiązki zawodowe i domowe – to jednak czuję się częścią tego wielkiego dzieła i cały czas zbieram owoce bycia w nim. Moja przygoda z Oazą rozpoczęła się w 1991 roku, kiedy to mogłam (nareszcie) „zapisać się” do wspólnoty i uczestniczyć w jej działaniach. Będąc z koleżankami w parafialnej Dziewczęcej Służbie Maryjnej wręcz marzyłyśmy, by dołączyć do grupy ludzi, którzy pięknie śpiewali na piątkowej mszy. Nic więcej nie wiedziałyśmy o nich, ale na tamtą chwilę to wystarczyło i pociągnęło nas w dobrym kierunku. A okazało się, że ta droga nie jest taka prosta. W miarę kroczenia coraz dalej drogą Ruchu Światło-Życie wewnętrzne oczy otwierały się na nowe rzeczywistości i wzrastała świadomość, iż uczestniczy się w czymś wielkim, w czymś co na całe życie pozostawi w nas ślad.
Ruch Światło-Życie to jeden z ruchów odnowy Kościoła wedle nauczania Soboru Watykańskiego II. Gromadzi on ludzi w różnym wieku i o różnym powołaniu: młodzież, dzieci, dorosłych, kapłanów, zakonników, zakonnice, członków instytutów świeckich. Gałęzią rodzinną Ruchu jest Domowy Kościół. Wspólnota Kościoła to jedyne miejsce, w którym można realizować duchowość Oazy (wpisany w znak krzyża symbol „Fos-Zoe” – „Światło-Życie”, zawiera zasadę życia chrześcijańskiego: jedność wiary i życia z wiary).
Jaki ślad wyryły we mnie lata uczestnictwa w Ruchu?
- Umiłowanie Kościoła. Zadaniem każdego członka Ruchu jest budowanie Kościoła Żywego, poczynając od tego Kościoła, który jest we wnętrzu człowieka. Także „budowanie wspólnoty Kościoła przez nieustanne przekreślanie siebie, aż do zjednoczenia na wzór Maryi z Chrystusem w godzinie Krzyża – źródła życia dla całego Kościoła”. Dzięki temu, iż moja droga życiowa była drogą oazową, mam świadomość, że jestem częścią Kościoła. Jestem jego żywym członkiem, od którego wiele zależy, a nie tylko biernym obserwatorem „występów mszalnych”, jak to niektórzy katolicy nazywają. Oaza wykształciła we mnie poczucie odpowiedzialności za to, co się w Kościele dzieje… nawet gdy dzieje się nie najlepiej. A gdy zdarzają się sytuacje trudne, to nie są to tylko problemy ich – księży (jak to zwykle się mówi), ale również moje, które bolą, które stwarzają okazję do stawania w obronie Kościoła.
- Umiłowanie Liturgii. Oaza jest ruchem liturgicznym. Liturgia przenika formację oazową, której jest integralną częścią. Wzrost w wierze i dojrzałości chrześcijańskiej nie byłby możliwy bez zakorzenienia się w liturgii. Liturgia uczy nie tylko podstawowych postaw nowego człowieka, ale także uczy wspólnoty i tworzy ją; jest jej znakiem. Dlatego to właśnie Ruch Światło-Życie nauczył mnie, czym jest liturgia, jak jest ważna dla życia chrześcijanina. Gdy czasem stoję na Mszy świętej i uświadamiam sobie to wszystko, co się na niej dzieje, to człowieka aż przechodzą ciarki. Oaza nauczyła mnie zachwytu nad pięknem liturgii (zarówno tej uświęcenia czasu, jak i eucharystycznej). I co najważniejsze, postawiła Eucharystię w centrum życia. Często uczestnicząc we Mszy świętej, naprawdę staję się silniejsza, łatwiej mi się podnieść, gdy upadam.
- Umiłowanie drugiego człowieka i służba. Ksiądz Blachnicki – założyciel Ruchu Światło-Życie przekazał jego członkom do realizowania w życiu tzw. Drogowskazy Nowego Człowieka. Ostatni z nich zaprasza do AGAPE, czyli pięknej miłości, „którą Duch Święty rozlewa w sercach naszych, dzięki której osoba może odnaleźć się w pełni przez bezinteresowny dar z siebie (KDK 24) dla Boga i bliźnich”. Dla Ojca Franciszka Agape jest najwyższą formą świadectwa i urzeczywistniania się osoby, dlatego zalecał członkom Ruchu „stałą metanoię, przekreślanie swego egoizmu, naśladowanie Chrystusowego Krzyża”, by móc wdrażać „postawę bezinteresownej służby-diakonii, służąc na wzór Syna Człowieczego wspólnocie Kościoła oraz wszystkim braciom, zwłaszcza najmniejszym i uciśnionym”.
Jestem obecnie pedagogiem, pracuję w gimnazjum. W tej perspektywie idea Agape jest mi najbliższa. Myślę, że nędzny byłby ze mnie pedagog, gdybym nie umiała pochylić się nad człowiekiem. Gdybym nie nauczyła się służby i szacunku dla każdego. Kilkunastoletnie posługiwanie jako animator nauczyło mnie „otwierać” drzwi swojego gabinetu dla uczniów. (Ja nie pamiętam w ogóle pedagoga ze szkoły, a jeśli już to na zasadzie osoby wykonującej wyroki nad trudnymi uczniami). Towarzyszenia im w różnych sytuacjach życiowych. Nawet gdy nie jestem w stanie za bardzo pomóc, coś poradzić, to przecież mogę posiedzieć z tą osobą choćby i w ciszy. I chyba to jest ważne dla tych młodych ludzi, bo często wracają.
Pamiętam jak na kursach animatorskich księża prowadzący podkreślali, że animator ma towarzyszyć swoim uczestnikom, nie może przechodzić obojętnie obok osoby smutnej, odrzuconej. Przeniesienie tych zasad na życie zawodowe, może przysparza więcej roboty, ale na pewno przynosi efekty. W zagonionym świecie dorosłych trudno znaleźć czas dla młodego człowieka, który tego czasu od dorosłych najbardziej pragnie i potrzebuje.
Owszem, jestem tylko człowiekiem i czasem pojawiają się na mojej drodze osoby, na które czasem przysłowiowo „otwiera się nóż w kieszeni” – uczniowie, rodzice, nauczyciele – ale Oaza nauczyła mnie przechodzić ponad tym, szybko zapominać wyrządzone krzywdy. Poza tym takie spotkania z uczniami są również okazją do mówienia o Panu Bogu, stawiania sytuacji życiowych w perspektywie wiary, wskazywania Boga jako realnej osoby, która jest obecna w naszym życiu i może pomóc rozwiązać nasze problemy.
Poza tym Ruch Światło-Życie to przyjaźnie na całe życie. To umiejętności, których się można nauczyć. Pamiętam jak dziś, kiedy to mama denerwowała się na mnie, że tyle czasu poświęcałam Oazie… Wtedy mówiła: „Przecież Oaza nie da Ci kiedyś pracy i pieniędzy na życie”. I nie wynikało to z niechęci do tego, że w niej jestem, ale z troski. Jednak rzeczywistość pokazała coś wprost przeciwnego. Tak naprawdę wszystkie umiejętności praktyczne, które są niezbędne w mojej pracy, nabyłam właśnie na oazie. Studia dały mi jedynie podstawy teoretyczne, a raczej pozwoliły naukowo nazwać wszystko to, czego nauczyłam się na kursach animatorskich i w czasie posługiwania. Oaza zawsze bazowała na najnowszych i najlepszych sposobach pracy z młodym człowiekiem. Poza tym pójście na studia pedagogiczne było tylko konsekwencją… jak dla mnie naturalną koleją rzeczy bycia animatorem.
Jeszcze o jednym chciałam napisać. Oaza nauczyła mnie dostrzegać działanie Pana Boga w najmniejszych rzeczach, zdarzeniach, ludziach. To jest niesamowite, jak bardzo Pan Bóg jest obecny w moim życiu… i jak bardzo opiekuje się mną.
Do niektórych spraw trzeba dorosnąć. Ja dopiero teraz dorastam do tego, że Oaza to nie tylko bycie aktywistą, społecznikiem, organizatorem… Oaza to przede wszystkich sposób życia. Światło Boga, Jego Słowo ma przenikać moje życie i w nim pozostawać. Nie może przechodzić gdzieś obok, bo to nie ma sensu. I wiem, że nigdy nie jest za późno, by właśnie zacząć tak żyć. Konsekwentnie w wierze. A we wspólnocie jest łatwiej. Za to wszystko Chwała Panu!
Magdalena Mach