Przekaz
Marcin Staniewski
Większość tego, co Kościół do nas mówi (a także słucha), odbywa się za pośrednictwem parafii.
Parafialny Kościół (ten pisany przez duże „K”) jest dla większości ludzi wierzących podstawowym miejscem spotkania z Kościołem powszechnym. Oczywiście można wskazać przykłady ludzi, którzy do Kościoła trafili inaczej niż przez swoją parafię, ale najczęściej to właśnie parafia jest „twarzą” Kościoła Jezusa Chrystusa. I choć oczywiście spotykamy Kościół także poza swoją parafią, to jednak większość tego, co Kościół do nas mówi (a także słucha), odbywa się za pośrednictwem parafii. Na przykładzie kilku parafii, w których przez ostatnie kilkanaście lat mieszkałem chciałbym napisać kilka słów na temat tego, jak funkcjonuje ta „parafialna komunikacja”. Chcę wskazać, co moim zdaniem jest w tej komunikacji potrzebne, a nie zawsze jest obecne.
Pierwszym miejscem komunikacji, o którym chciałbym napisać, jest słowo pisane. Zacznę od tego bardziej „niezmiennego”: tablic ogłoszeń i stron internetowych. W tych miejscach zwykle szukałem informacji o bieżącym funkcjonowaniu parafii: kiedy są msze św., sakrament pojednania, jakie działają grupy itp. Z mszami nie było problemu, ale na wszelki wypadek napiszę tu, że sprawdzenie czy w internecie są podane prawidłowe godziny mszy św. powinno być ważnym obowiązkiem księdza proboszcza. Z grupami duszpasterskimi było różnie – czasem są, czasem nie ma ich wcale, częściej „działają w ukryciu”. Całkiem często spotykałem też coś takiego, że na stronie internetowej parafii jest odnośnik do jakiejś wspólnoty, pod którym znajduje się tekst „prosimy grupę [tu nazwa grupy] o podanie informacji o sobie”. Uważam, że minimalnym, a zarazem wystarczającym przekazem na stronie czy na tablicy ogłoszeń będzie kontakt do kogoś z grupy. W przypadku Ruchu Światło-Życie (i innych ruchów o zasięgu ponadparafialnym) stosowny dodatek to „więcej informacji na www.oaza.pl”.
Natomiast bardzo często brakowało mi godzin spowiedzi. Wiem, że można napisać, w których godzinach spowiada który kapłan, można nawet napisać, kiedy jest możliwa rozmowa z księdzem na tematy niekoniecznie dotyczące konfesjonału, bo widziałem takie tablice ogłoszeń. Natomiast informacja „spowiedź przed i w czasie mszy św.” jest dla mnie jakimś nieporozumieniem, podobnie jak brak jakiejkolwiek informacji na temat spowiedzi. Raz, przyznam, było mi bardzo przykro, gdy zwróciłem na to w czasie kolędy uwagę proboszczowi parafii, w której mieszkałem (dodam, że spowiedź w tej parafii ogłaszana była bardzo rzadko). Odpowiedział, że przecież można zadzwonić i się umówić na spowiedź. Był czas, że zastawałem wtedy księdza w konfesjonale raz na trzy próby. Ciekawe ilu ludzi może sobie w ten sposób „odpuścić” sakrament pojednania…
Kolejną drogą komunikacji w parafii jest gazetka parafialna. Moje doświadczenie w tym względzie jest takie, że jeśli gazetką rzetelnie i systematycznie zajmuje się za mało ludzi, to lepiej takiej gazetki nie wydawać. Uważam, że wystarczająca wielkość redakcji to trzy osoby piśmienne, czyli takie, które są w stanie w awaryjnej sytuacji zapełnić numer swoimi tekstami na obiektywnie dobrym poziomie. Ze względów organizacyjnych ewentualny ksiądz wikary opiekujący się gazetką powinien być najwyżej na czwartym miejscu jeśli chodzi o zaangażowanie, bo gazetka nie powinna się za mocno zmieniać/zanikać/być reaktywowana w rytm zmian wikariuszy. Zupełnie inaczej to wygląda, jeśli do opieki nad gazetką przykłada się proboszcz i traktuje ją jako ważny sposób komunikacji z parafianami.
Obok „stałych” treści pisanych w parafiach zawsze są ogłoszenia parafialne. Dobrze, jeśli są zwięzłe. Jeśli są rozwlekłe, to wierni przestają słuchać (rzecz udowodniona). Jak ktoś nie wierzy badaniom naukowym na ten temat, może zrobić własne badania, na przykład pytając rodzinę czy znajomych po wspólnym udziale we mszy. Okazjonalnie zdarza się, że w czasie ogłoszeń przemawiają ludzie świeccy. Niemal regułą takich wystąpień jest to, że więcej czasu zajmuje wytłumaczenie, dlaczego tu stoję i mówię, niż sama treść przekazu i generalnie nie jest to zjawisko pozytywne. Jeśli ksiądz proboszcz się zgodził, to mówca ma prawo mówić.
Najważniejszym sposobem przekazu w parafii jest homilia, szczególnie w czasie liturgii niedzielnej i świątecznej. Na jej temat można napisać cały cykl artykułów, tu ograniczę się do trzech uwag. Po pierwsze, zmorą niektórych kaznodziei są kazania „o Panu Bogu” – bez wyraźnego tematu, z licznymi wątkami pobocznymi. Wiem, że na zajęciach z homiletyki „mówienie na temat” jest pierwszą zasadą. Druga sprawa: homilia powinna być przygotowana. Rozumiem to, że czasem może się komuś zdarzyć, iż nie zdąży z porządnym przygotowaniem, coś wypadnie, ale w takiej sytuacji bardzo niestosowne jest zalewanie słuchaczy słowotokiem, który ma zakryć brak przygotowania. I wreszcie trzecia uwaga – do słuchaczy: to jaka jest homilia zależy od nich dużo bardziej niż pozornie może się wydawać. Osobista modlitwa (również w intencji kaznodziei), chrześcijańskie życie bardzo pomagają przy głoszeniu Słowa Bożego.
W parafii oprócz przekazywania treści musi również być dialog z ludźmi. Pierwszym miejscem jeśli chodzi o dostępność tego dialogu jest zwykle biuro parafialne. Okropna nazwa. Jednak dla wielu ludzi dość luźno związanych z Kościołem nie ma za dużej różnicy między biurem parafialnym a biurem na przykład w urzędzie gminy, gdzie trzeba załatwić jakąś nieprzyjemną sprawę. W Kościele też zdarzają się sprawy mało przyjemne, źle jeśli ich „załatwianie” kończy się w biurze parafialnym, a tak niestety często się dzieje, jeśli podstawą wątłego życia sakramentalnego są „karteczki do spowiedzi”.
Kolejne miejsce rozmowy to już zasygnalizowany sakrament pojednania. Bardzo dobrze, że w wielu parafiach księża siedzą codziennie w konfesjonałach i spowiadają. Źle, jeśli ich nie ma. Osobiście nie podoba też mi się reguła spowiadania w czasie mszy św. i innych nabożeństw – to się może przytrafić, jeśli przyjdzie wielu penitentów i ksiądz nie zdąży, ale nie powinno być zasadą, chyba że jest w danym miejscu wydzielona kaplica pokutna, w której jest spokój i cisza.
Dla wielu ludzi jedynym dialogiem z Kościołem parafialnym jest wizyta kolędowa. Może wyglądać bardzo różnie – zarówno ogólne zasady przyjęte w parafii, jak i każda jedna rozmowa w domu. Tu napiszę o dwóch raczej wyjątkowych pomysłach. Pierwszy to coroczne wydawanie dla ludzi dobrej książeczki religijnej, modlitewnej, wręczanej w czasie kolędy. Idzie z tą książeczką przesłanie (powtarzane w homilii, ogłoszeniach i gazetce parafialnej), że celem kolędy jest troska o wiarę. Drugi pomysł, dla niektórych kontrowersyjny: księża chodzą tylko do ludzi, którzy ich zaproszą. Trzeba osobiście przyjść do zakrystii lub biura i powiedzieć, że się chce przyjąć kolędę.
Wymienione wyżej sposoby przekazu i dialogu są właściwie w każdej parafii. Dochodzą do nich drogi charakterystyczne dla danej wspólnoty: otwarte grupy duszpasterskie, poradnie, świetlice dla dzieci itd. Im więcej ich jest tym lepiej. Przy czym warto tez dbać o jakość takich przedsięwzięć. Jakość najpierw duchową, bo czasem łatwo zapomnieć o tym, że Kościół ma być drogą do Boga. Ale też o jakość doczesną, bo Kościół jest skierowany do ludzi, którzy marnej jakości mogą zacząć unikać.
Marcin Staniewski
Marcin Staniewski – redaktor „Wieczernika”, należy do kręgu Domowego Kościoła w Poznaniu.
Tekst ukazał się pierwotnie w dwumiesięczniku „Wieczernik” maj-czerwiec 2010, nr 172, s. 40-42.