Duch Święty prowadzi na właściwe miejsce
ks. Tomasz Blicharz
Niedziela Zesłania Ducha Świętego (12 czerwca 2011)
To Duch Święty dał apostołom moc, aby wreszcie ruszyli z miejsca. I mimo tego, że sytuacja, w której byli, wydawała się nie do zmiany, Duch Święty daje moc do tego, aby zmienić to, czego po ludzku zmienić się nie da.
Dzieje Apostolskie opisują dzisiaj wydarzenie, w czasie którego uczniowie posłuszni poleceniu Mistrza, zgromadzeni na wspólnej modlitwie, trwają w oczekiwaniu na Tego, który ma kontynuować dzieło Jezusa w Jego Kościele.
Ciekawe jest to że zarówno Ewangelia, jak i pierwsze czytanie, mimo tego, że opisują dwa odrębne wydarzenia, opisują to samo miejsce. I mimo tego, że miedzy wydarzeniem z Ewangelii a wydarzeniem z Dziejów Apostolskich upłynęło już pięćdziesiąt dni, w życiu apostołów niewiele się zmieniło. Kiedy Autor Dziejów Apostolskich pisze że, Apostołowie znajdowali się dalej na tym samym miejscu sugeruje, że apostołowie nie zrobili ani jednego kroku, że dalej są w tym miejscu, w którym byli. Nie posunęli się do przodu – i to nie tylko w wymiarze fizycznym, ale nie posunęli się do przodu przede wszystkim w wymiarze duchowym. Ich postawa, a może i wiara jest pełna niepokoju i zastraszenia. Dalej to ona bierze górę. Zupełnie jak przed pięćdziesięcioma dniami.
Chrystus chce być miedzy Apostołami. Jak przybył do nich w Dniu Zmartwychwstania, tak przychodzi w dniu pięćdziesiątnicy. Ewangelia opisuje wydarzenie, w którym Chrystus wita swoich uczniów pozdrowieniem: „Pokój wam”. Dlaczego właśnie tym pozdrowieniem? Ewangelista Jan napisał, że apostołowie byli przelęknięci i zatrwożeni. Ich serca były pełne strachu po tym, co się stało w Wielki Piątek. Strach potęgowały także docierające wieści na temat pustego grobu. Przestraszeni apostołowie zapewne potrzebowali tylko jednej rzeczy: potrzebowali pokoju. Dlatego Chrystus przychodzi z pokojem. Bo Bóg zawsze przychodzi z tym, czego człowiek najbardziej potrzebuje. Sam zawsze doświadczam tego, że kiedy potrzebuję pocieszenia, Bóg przychodzi z pocieszeniem. Kiedy potrzebuję rady, Bóg przychodzi z radą, a kiedy potrzebuję mocnego słowa upomnienia, Bóg przychodzi z upomnieniem. Bóg wiedział, czego potrzebowali apostołowie.
Wiedział dobrze w dniu Zmartwychwstania, a także w dniu pięćdziesiątnicy, kiedy przyszedł do nich z największym darem, jaki Chrystus obiecał – darem Ducha Pocieszyciela. Duch Święty posyła uczniów tam, gdzie ich miejsce, posyła ich między ludzi. Chrześcijanin to człowiek, który musi być między ludźmi. Chrześcijanin to człowiek głoszący Chrystusa. W domu, w pracy, w swoim środowisku. Jak kiedyś Duch Święty posłał apostołów pomiędzy zgromadzonych w Jerozolimie ludzi, tak dziś Chrystus posyła nas pośród tych między którymi żyjemy.
To Duch Święty dał apostołom moc, aby wreszcie ruszyli z miejsca. I mimo tego, że sytuacja, w której byli, wydawała się nie do zmiany, Duch Święty daje moc do tego, aby zmienić to, czego po ludzku zmienić się nie da.
Jednym z pierwszych owoców, jaki widać było w dniu pięćdziesiątnicy, jest odkrycie swojego miejsca w posłannictwie Chrystusa. Gdy Duch Święty zstępuje na człowieka, nie musi on od razu otrzymać ognistych języków lub daru proroctwa. Dar Ducha Świętego zweryfikuje się wtedy, gdy człowiek pójdzie na właściwe dla siebie miejsce. Zacznie być tam, gdzie być powinien. Owoc Ducha Świętego to matka będąca matką, ojciec – ojcem, syn – synem, córka – córką. Każdy na swoim miejscu. Jak Apostołowie w dniu pięćdziesiątnicy – między ludźmi.
————
Ks. Tomasz Blicharz – ceniony młody kaznodzieja i rekolekcjonista z diecezji rzeszowskiej. Ostatnio nazywany również duszpasterzem blokowisk rzeszowskich. Pisał rozważania biblijne do rzeszowskiego dodatku do „Niedzieli”. Jak sam twierdzi: Biblii nie studiował, tylko próbuje nią żyć.